poniedziałek, 25 lipca 2016

Hej Kochani...


Już wcześniej wspominałam, że jestem słabego zdrowia i ostatnimi czasy się troszkę pogorszyło. Dzisiaj dostałam się na listę pacjentów szpitala i niestety nie będzie mnie przez około dwa tygodnie.
Wszystko dzieje się tak dynamicznie, mam nadzieję, że wrócę jak najszybciej...
Zabieram ze sobą bakteriobójczych sprzymierzeńców na każdą okazję(,a zwłaszcza przy "higienie" na oddziale) - mydło aleppo i kryształ ałun. Hydrolat odlany do małego atomizera, żel do buteleczki...
Buziaki i liczę na to, że komuś przydadzą się wcześniejsze posty :)

Wyjazd

Hej Kochani...


Już wcześniej wspominałam, że jestem słabego zdrowia i ostatnimi czasy się troszkę pogorszyło. Dzisiaj dostałam się na listę pacjentów szpitala i niestety nie będzie mnie przez około dwa tygodnie.
Wszystko dzieje się tak dynamicznie, mam nadzieję, że wrócę jak najszybciej...
Zabieram ze sobą bakteriobójczych sprzymierzeńców na każdą okazję(,a zwłaszcza przy "higienie" na oddziale) - mydło aleppo i kryształ ałun. Hydrolat odlany do małego atomizera, żel do buteleczki...
Buziaki i liczę na to, że komuś przydadzą się wcześniejsze posty :)

niedziela, 24 lipca 2016

Czarno na białym - Orientana : Papaja i Żeń-szeń indyjski

 Witam serdecznie!

Dzisiaj przyszła pora na nieco lżejszy post, mianowicie recenzję produktu :)
Od dosyć długiego czasu sięgam głównie po kosmetyki naturalne. Pandzia jest wyjątkiem, bo kryjąc moje niedoskonałości często służy jako krem BB dla mnie jako totalnego bladziocha (=.='') Ale skoro mnie nie uczula, ani nie zapycha to uznałam, że jest spoko ;)
Wracając do tematu - kosmetyki bez parafiny, parabenów, PEG'ów, SLS'ów coraz częściej goszczą na rynku, czy to Sylveco, Natura Siberica, Stara Mydlarnia, etc. Ja natomiast chciałabym Wam przybliżyć markę troszkę mniej znaną od wyżej wymienionych, jednak obecnie chyba w mojej top dziesiątce. Zapraszam do przeczytania mojej opinii na temat peelingu z papają i żeń-szeniem od Orienatny.

Opis producenta :
Naturalny peeling do twarzy na bazie wyciągów roślinnych i naturalnych cząstek złuszczających. Dzięki drobinkom pestek moreli i orzecha doskonale złuszcza naskórek, a dzięki olejkom i ekstraktowi z papai i żeńszenia indyjskiego (ashwagandha) doskonale pielęgnuje skórę twarzy. Peeling ma konsystencję kremową dzięki bazie jaką jest masło shea. Regularne stosowanie pozwala na utrzymanie gładkiej i miękkiej skóry.

Szczerze? Trudno mi się z tym wszystkim nie zgodzić. Nie wiadomo ile bym szukała dziury w całym to wątpię, abym znalazła jakąś konkretną. Peeling stosuję regularnie od około miesiąca. Czy rozjaśnił przebarwienia? Nie mam pojęcia, ponieważ primo : na rozjaśnienie przebarwień wpływ ma cała siatka stosowanych produktów, a nie jeden składnik, secondo : do pozbycia się przebarwień stosuję oddzielne preparaty, więc nie wiem czy peeling ma na to jakiś wpływ.

Natomiast jedno jest pewne - produkt jest skuteczny. Jest to rodzaj peelingu mechanicznego, więc odradzałabym używanie go przy cerze naczynkowej. Papaja(,a raczej papaina) ma z natury właściwości eksfoliacji, co znaczy, że łagodzi stany zapalne, podrażnienia i nadaje  cerze gładkość, poprzez usuwanie martwego naskórka(tak jakby lekki peeling enzymatyczny) Połączenie jej z żeń-szeniem oraz masłem shea to dla mnie strzał w dziesiątkę.
Nabieram drobinkę produktu na palec i starcza mi na wymasowanie całej twarzy. Jest bardzo wydajny. Po jego użyciu mam wrażenie nowej skóry - mniejsza ilość zaskórników, delikatna i miękka skóra, bardzo dobrze oczyszczona. Nie podrażnia mnie, ani nie powoduje wysypu. Skóra delikatnie ściągnięta, ale tak jest po każdym peelingu :) Przeszłam swego czasu przez tabuny ziajowych, puredermowych, niveovych produktów do złuszczania i skutki były różne... W przypadku tego idealnie się sprawdził - wykonał swoje zadanie nawet z nadwyżką :)
Zapach jest bajeczny, nie sztuczny, tylko jakby ktoś mi przed chwilą ten peeling ukręcił w moździerzu :p Zawsze kiedy wykonuję nim masaż to mam dodatkowe wrażenie aromaterapii. Kremowa, delikatna konsystencja z mnóstwem drobinek. Świetnie nadaje się na gruntowne czyszczenie cery.
Jedyny minus dla mnie to opakowanie, z którym miałam mały problem. Otóż aluminiowa folia nałożona na wieczko ni jak nie chciała się otworzyć za pomocą palców, a twórcy nie pomyśleli o dodaniu do niej jakiegoś wystającego języczka do ułatwienia rozpieczętowania. Koniec końców przebiłam ją cyrklem, co nie było zbyt higieniczne. Ale to tylko taki mały szczegół.

Ogromnym plusem jest skład - w stu procentach naturalny. Naprawdę, nie żartuję :) Przeczytałam INCI od deski do deski i z każdym kolejnym składnikiem moja micha cieszyła się coraz bardziej. Orientana posiada bardzo trudny do uzyskania certyfikat ECOCERT, co oznacza, że ich produkty są praktycznie w najwyższym stopniu zgodne z naturą. Takie kosmetyki zazwyczaj mają krótki termin przydatności ze względu na naturalne składy, poza tym są pakowane w małe pojemniczki(bo kto zużyje 500g kremu w miesiąc bez substancji konserwujących typu alkohol? :p). Wszystkie te wymogi Orientana spełnia. Jeśli peeling się rozwarstwia również się nie zrażajcie, to nie znaczy, że się psuje. Świadczy to tylko wyłącznie o tym, że jest on naturalny. Kosmetyk z ECOCERTem najlepiej przechowywać w lodówce, ciemnej szafce, czy jakimkolwiek miejscu do którego nie dociera światło.


Peeling Orientany : Papaja i Żeń-szeń indyjski można dostać bez problemu w drogeriach sieci Natura, Hebe, oraz niektórych aptekach. W tym przypadku nie polecałabym jednak udawać się do apteki, gdyż ceny są tam zazwyczaj strasznie wygórowane. No i nie zapominajmy o internecie, w nim można dostać wszystko, ważne tylko, aby nie kupować używanego ;)

Cena : 26zł - 30 zł w zależności od punktu sprzedaży
Dostępność : drogerie, apteki, sklepy internetowe
Moja ocena :10/10

A czy Wy macie ochotę nim złuszczyć naskórek? ;)

sobota, 23 lipca 2016

Glinka nie tylko do lepienia, ale i do twarzy

  Witam Was Kochani!

 Nie chce mi się wierzyć, że to już połowa wakacji... Czas przy sztaludze płynie mi tak błogo, a zabawa w kręcenie kremów wychodzi mi coraz lepiej :p Wątpię, aby w ciągu szkoły znalazło się tyle czasu na takie rzeczy. Ale ! Skoro został miesiąc to wykorzystajmy go jak najlepiej :)

Dzisiaj troszkę o glinkach do twarzy :)




Glinki kosmetyczne mają konsystencję proszku, który zalewamy odrobiną wody i "wyrabiamy" do czasu uzyskania jednolitej masy, przypominającej troszkę śmietanę, albo krem. Jest to minerał naturalny, bogaty w wiele dobrodziejstw, mający na celu pobudzić krążenie naszej skóry, oczyścić ją oraz odżywić. Glinki polecane są szczególnie alergikom, ponieważ nie powinny one uczulać. Można je stosować na twarz, ciało oraz włosy. W zależności od tego jakiego efektu oczekujemy wybieramy odpowiedni rodzaj tego surowca, a jest ich całkiem sporo. Praktycznie cała tęcza !
Ja osobiście uważam, że taka maseczka glinkowa raz - dwa razy w tygodniu to taki ultra zastrzyk witaminowy dla naszej skóry. Możemy w nich znaleźć cynk, żelazo, magnez, wapń, krzem, glin, etc.
W zastosowaniu na skórze ujędrniają ją, wygładzają, likwidują przebarwienia oraz stany zapalne.


Spójrzcie na spis na dole - każdy znajdzie coś dla siebie. Glinki absolutnie nie mają nam zrobić szkody, trzeba tylko umieć dobrać je pod siebie oraz sytuację z jaką mamy do czynienia.

Rodzaje glinek :
- biała - najdelikatniejsza ze wszystkich. Polecana cerze suchej, wrażliwej, delikatnej. Transportuje mnóstwo cennych składników odżywczych, przy tym nie ściągając zbytnio twarzy,
- zielona - glinka typowo oczyszczająca, idealna dla cery tłustej, mieszanej, trądzikowej. Wzmacnia skórę i gruntownie oczyszcza, likwiduje moce stany zapalne, łagodzi podrażnienia, matowi
czerwona - bardzo podobne właściwości do zielonej. Absorbuje sebum, zanieczyszczenia, jest ciut delikatniejsza. Zalecana przy skórze tłustej, mieszanej, trądzikowej,
- różowa - połączenie białej i różowej glinki. Ma o wiele delikatniejsze właściwości niż zielona oraz czerwona, lekko oczyszcza, łagodzi podrażnienia. Idealna na lekkie wypryski dla skóry suchej, mieszanej, tłustej,
- żółta - znowu redukuje stany zapalne, łagodzi podrażnienia, oczyszcza trochę mocniej niż różowa, matowi i ściąga cerę,
- błękitna - złuszcza martwy naskórek(jakkolwiek strasznie to nie brzmi - nie zje Wam twarzy, nie martwcie się ;)), ma właściwości antyoksydantu, absorbuje sebum, przy dłuższym stosowaniu reguluje jego wytwarzanie, odświeża skórę, słynie z tego, że potrafi redukować cellulit i rozstępy,
ghassoul - chyba najsilniejsza ze wszystkich swych sióstr. Posiada bardzo duże właściwości absorpcyjne, matowi cerę, ściąga, działa antybakteryjnie, złuszcza martwy naskórek.

Także tego... Dużo tego dobra, ale jak się w nim odnaleźć?

Jako posiadaczka cery suchej i wrażliwej regularnie sięgam po glinkę białą. Nie oznacza to, że rezygnuję z pozostałych rodzajów.  Na przykład tam gdzie lęgnie mi się dużo wągrów nakładam glinkę żółtą(zazwyczaj jest to nos i broda), a resztę twarzy smaruję białą. Wtedy mam pewność, że z miejsca, gdzie zbiera mi się najwięcej sebum, łojotok ten zostanie zregulowany, a stany zapalne złagodzone.

Jak stosować?

Trzy łyżeczki glinki(takie do herbaty) wsypujemy do plastikowego pojemnika i zalewamy dwiema łyżeczkami wody. Mieszamy do momentu otrzymania "budyniu". Na wcześniej oczyszczoną i stonizowaną skórę twarzy  nakładamy maź. Taką maseczkę trzymamy na twarzy przez 10-15 minut, po czym zmywamy. Nie możemy dopuścić do tego, aby glinka na twarzy zaschła, gdyż wtedy straci ona swoje właściwości, a może dodatkowo wywołać podrażnienia(twardnieje i ściąga cerę).
Taką maskę można stosować dwa razy w tygodniu, aby utrzymać skórę w dobrej kondycji i jej "nie przeładować".

Mity na temat glinek

Wszystkie glinki wysuszają, podrażniają cerę, a nadają się tylko do twarzy tłustej, bądź mieszanej. Bzdura ! Spójrzcie na spis na dole - każdy znajdzie coś dla siebie. Glinki absolutnie nie mają nam zrobić szkody, trzeba tylko umieć dobrać je pod siebie oraz sytuację z jaką mamy do czynienia.

Glinka rozrabiana w metalowej misce traci właściwości - kolejne kłamstwo mające nas zapewnić o tym jak "luksusowe" są glinki. Surowiec ten jest wydobywany na skalę masową, za pomocą ciężkich, metalowych narzędzi(serio, drewniane koparki nie istnieją :p), a potem transportowane w metalowych kontenerach. Jeżeli więc chcecie ją rozrabiać za pomocą metalowej łyżeczki - droga wolna :)

Glinka jest silnie uczulająca i odradza się ją alergikom - mit. Glinka sama w sobie nigdy nie uczula, ani nie podrażnia, jedyne co może powodować niekorzystne efekty to dodatki będące w glince. Na rynku często można się spotkać z maską glinkową np. z ekstraktem z borówek, lawendy, papai, etc. Dodatkowo należy się zapoznać z tyłem opakowania surowca, aby mieć pewność, że nie zostały do niego dodane chemiczne konserwanty.

 Przydatne tipy

- jeżeli czujesz, że glinka zasycha szybciej niż byś chciał, a nie widzi ci się chlust wodą na twarz, to nalej jej troszkę do atomizera i spryskaj maseczkę,
- aby zapobiec szybkiemu zasychaniu, możesz zawsze dolać trochę ulubionego olejku do glinki, wtedy dłużej będzie twardnieć,
- nie musisz "maskować" całej twarzy jedną glinką, jeśli czujesz u siebie jakieś wypryski możesz je punktowo potraktować którąś z typowym działaniem oczyszczającym,
- aby "podrasować" działanie glinki możesz rozrobić ją z ulubionym hydrolatem, czy tonikiem, zamiast wody. 

Gdzie kupić glinkę?  

 Glinkę kosmetyczną polecam kupować w sklepach z półproduktami, ponieważ mamy wtedy stu procentową pewność, że nie zostały do niej dodane chemikalia, detergenty, ani substancje konserwujące. Nie będzie tam również dodatków, które mogłyby nas uczulić, lub wywołać podrażnienia - ot zwykła, czysta glinka bez olejków, wyciągów, ekstraktów, etc. 
Polecam sklepy takie jak zrobsobiekrem.pl, biochemiaurody.com, naturalne-piekno.pl. 
Co do sklepów stacjonarnych czystą glinkę kosmetyczną możemy dostać w sieci ORGANIQUE, Mydlarni u Franciszka, Siberika, czy chociażby w Hebe (Nacomi, glinki bez dodatków).  

Mam nadzieję, że wpis się Wam do czegoś przyda, jeśli macie jakieś pytania - piszcie śmiało! Chętnie też poczytam o Waszych doznaniach odnośnie glinek :) 
Do zobaczenia!  

czwartek, 21 lipca 2016

Z pandą raźniej - Tonymoly Panda's Dream

 Hello!

Wakacje jakieś takie niezbyt udane pod względem pogody... Ilekroć mam wyjść na zewnątrz to zakładam kurtkę, czapkę, a dzisiaj nie pogardziłam nawet rękawiczkami(syndrom wiecznie zimnych dłoni, pozdrawiam). Ostatni ze znajomymi chodzimy po mieście i bawimy się w łapaczy pokemonów :p Bardzo fajna odskocznia od szarej rzeczywistości, a ja się czuję jakbym znowu brała udział w podwórkowych zabawach.
A zahaczając o dzieciństwo, to firma TonyMoly dba o to, abyśmy mogły w swoim trudnym, dorosłym życiu odnaleźć krztę infantylności ;) 

Dzisiaj pod lupę bierzemy krem do twarzy na dzień od TonyMoly oraz sztyft chłodzący pod oczy - oby dwa z serii panda :)


Na początek

Jako, że od długiego czasu interesuję się kulturą wschodu to te produkty nie były mi obce. Jednak jestem dosyć uprzedzona do kupowania azjatyckich kosmetyków w Polsce, gdyż tutaj są one reklamowane jako luksusowe, egzotyczne, czy nad wyraz rzadkie. Prawda jest taka, iż większość firm azjatyckich dostępnych w Polsce na rynku, w Japonii, czy Korei jest dostępna w pierwszym lepszym odpowiedniku "Rossmanna", a ich koszt wcale nie jest taki drogi jak by się nam wydawał.
Jednak wiem, że azjatyckie kosmetyki nie są też takie najgorsze - są wśród nich tanie perełki, ale i drogie buble. Można by rzec - tak samo jak u nas. Owszem, ale z jednym wyjątkiem - w Azji panuje zdanie, że zadbać o siebie może(, a nawet powinien) każdy, bez podziału na majętność, wykształcenie, czy grupę wiekową. Dlatego składniki zawarte w ultra drogich kremach możemy na dobrą sprawę znaleźć również w ich tańszych odpowiednikach.

Ale wracając do tematu... 

Na stronę wystawcy weszłam głównie po to, by zamówić sztyft chłodzący pod oczy z serii Panda.
Bowiem sprawdza się on u mnie świetnie. Wywołuje praktycznie natychmiastowy efekt - worki pod oczami znikają w niemal zastraszającym tempie, szybko się wchłania, łagodzi cienie, a nawet opuchlizny. Szczerze polecam zainwestować w ten produkt, ponieważ daje on uczucie świeżości. Pachnie cudnie i rześko. Zawiera miodek, ekstrakt z bambusa i ukochane niacynamidy(witamina B3). Nic więc dziwnego, że lekko podrasowany chemicznie daje taki, a nie inny rezultat ;) Ja jestem zdania, że naturę i chemię można razem połączyć w produkt idealny - co się prawie udało firmie TonyMoly. Dlaczego prawie?
Ano dlatego, że sztyft mi się kończy w zastraszającym tempie !
Produkt ma opakowanie bardzo podobne do typowej pomadki(,a co z tym idzie, bardzo wygodne i poręczne). Nie mam najmniejszego problemu z tym, aby schować go do torebki i użyć dyskretnie w miejscach publicznych.



Pandę-kremik zamówiłam już miesiąc temu, kiedy to wyhaczyłam jej promocję na ebayu. Przeceniona z 42 zł na 31zł kusiła mnie głównie swoim pięknym opakowaniem(tak, jestem ofiarą marketingu XD).
"A! Co mi tam!" pomyślałam i wrzuciłam do koszyka.
Krem natomiast wywarł na mnie dużo większe wrażenie niż sztyft. Skład wcale nie jest taki długi i straszny jakby się wydawał. Zapach niemal urokliwy - podobny do cool sticka. Kiedy odkręcimy główkę pandzi(uhh, jak źle to brzmi xD) mamy do czynienia z kremem o lekkiej, nieco galaretkowatej konsystencji.
Nałożony na twarz wybiela ją i wyrównuje koloryt. Ku mojemu zdziwieniu nakłada się bardzo gładko, nawet wymieszany z odrobiną olejku arganowanego. Nie bryli się - to najważniejsze. Przebarwienia znikają, ale kosztem tego, że nasza twarz staje się porcelanowa. Dla mnie to ogromny plus, z natury jestem bledsza od ściany, a znalezienie dobrego podkładu graniczy z cudem.
Mam cerę ultra wrażliwą, podatną na alergie. Krem nie uczulił mnie, ani nie zapchał porów. Nawilżył skórę, sprawiając, że na drugi dzień(!) była milutka w dotyku, a suche skórki zaczęły znikać. 
No, ale żeby za słodko nie było to muszę naskarżyć, iż produkt wolno się wchłania(w przeciwieństwie do sztyftu), pozostawia na skórze lepki film(co jest dosyć niewygodne, zwłaszcza kiedy masz rozpuszczone włosy).

Podsumowując

Zalety sztyftu : 
- tani(na ebayu),
- natychmiastowy efekt,
- poręczne oraz wygodne opakowanie,
- piękny zapach.
 Wady: 
- szybkie zużycie produktu,
- dostępność.

Zalety kremu : 
- ładny zapach,
- daje oczekiwany efekt nawilżenia,
- wybiela(opcjonalna zaleta :p)
- jakość adekwatna do ceny.

Wady: 
- lepki,
- wolno się wchłania.

A czy Wy mieliście styczność z produktami tej marki? Jak oceniacie?

wtorek, 19 lipca 2016

Cera cerze nierówna

 Przyszedł czas na pierwszy post w moim urodowym blogu! Jako, że mamy wakacje i czysto teoretycznie masę wolnego czasu, wielu z nas decyduje się na to, aby jakoś poważniej zatroszczyć się o swoją skórę. Czy to poprzez zakupy maseczek algowych, czy kremów z aloesem. Ale chwila, chwila, nawet lekarz nie wypisze antybiotyku bez recepty, więc wypadałoby mieć jakąś wiedzę na ten temat, no nie? ;) 

O mnie - czyli nie ma rzeczy niemożliwych
 
Jako, że jestem osobą naprawdę chorowitą i pomimo młodego wieku życie zdążyło mi nieźle dać w kość. Biorę wiele leków, które w ten czy inny sposób wyniszczają mój organizm od środka oraz zewnątrz. Moja skóra bardzo wcześnie stała się szara, matowa, wysuszona, a włosy odkąd pamiętam wypadały w dosyć sporych ilościach. Kiedy weszłam w wiek dojrzewania stwierdziłam, że już dłużej nie mam zamiaru wyglądać jak siedem nieszczęść i pomimo brania końskiej dawki tabletek, udało mi się wyprowadzić cerę jak i włosy na prostą. Ba ! Często stwierdzam, że nawet na plus ;)


 Gdzie zacząć? 


Aby prawidłowo pielęgnować naszą skórę oraz fryzurki potrzebujemy na początek określić na czym stoimy. Albo raczej czym jesteśmy. Znanie swojego typu cery to połowa drogi do sukcesu. Bo przecież łatwiej się chodzi po jasnym gruncie, prawda? Do konkretnej skóry są przyporządkowane konkretne produkty, składniki, związki mające polepszyć jej stan. Od tego się zaczyna. Zebrania informacji na temat samego siebie. I z tego co wiem taka podstawa dotyczy nie tylko dermatologii, ale i większości dziedzin życia ;)


Trzy główne typy cery  

Jak rozpoznać jaką mamy cerę?
Otóż cera sucha charakteryzuje się zazwyczaj znikomą ilością wydzielanego sebum(tłusta warstewka, głównie zanieczyszczenia produkowane przez naszą skórę), skłonnością do podrażnień, małą liczbą wyprysków, czy stanów zapalnych, zazwyczaj jest matowa, a w skrajnych przypadkach może swędzieć, czy się łuszczyć w dosyć nieprzyjemny sposób. Często towarzyszy jej skłonność do licznych reakcji alergicznych w postaci wysypek, czy świądu.

Natomiast cera tłusta to przeciwieństwo typu skóry podanego powyżej. Charakteryzuje się nadmiarem wydzielanego sebum, dużą ilością stanów zapalnych, zatkanymi porami, często buźka świeci się jak gwiazda na tle ciemnego nieba. Często towarzyszy jej naczynkowa budowa(jeśli macie różowe poliki, bródki, a czasami widoczne wręcz popękane wiązki na twarzy).

Cera mieszana, aktualnie chyba z największą ilością właścicieli :p Miewa lepsze i gorsze dni, nie jest jakoś strasznie przesuszona, ale nie produkuje zabójczej ilości sebum. Stany zapalne są, jednak nie występują tak często jak przy cerze tłustej. Posiadaczka takiej twarzy powinna dążyć do utrzymania równowagi pomiędzy nawilżeniem, a zmatowieniem.

OK, znam mój typ cery, ale co dalej?

Dalej powinnaś znaleźć składniki, które Ci służą ! Jednak najpierw wymienię te, które nie czynią dobra dla absolutnie nikogo. Są to kosmetyki zawierające : lanolinę(znane również jako PEG-75), glicerynę, parafinę(często ubraną w piękne sformułowanie "mineral oil"), stearyny, silikon, parabeny, aluminium. Produkty te to albo zapychacze (bo przecież czymś trzeba ten kremik wypełnić, związać i sprawić, aby fajnie wyglądał), albo konserwanty, które sprawią, że dłużej będziemy się cieszyć "zbawiennym" efektem naszego mazidła... W rzeczywistości natomiast zapychają one pory, doprowadzając do licznych stanów zapalnych, wywołują reakcje alergiczne, sprawiają, że skóra produkuje jeszcze więcej sebum, wysuszają ją, sprawiają wysyp wągrów i nie tylko. Po prostu unikaj tego jak ognia, jeżeli występuje na pierwszym miejscu w składzie. 

Składniki posiadające właściwości nawilżające, są przede wszystkim polecane do cery suchej. Jednak czy na pewno? Dobre nawilżenie to podstawa każdej skóry, gdyż redukuje ono powstawanie przedwczesnych zmarszczek, zwiększa jej elastyczność i jędrność.

 Skóra sucha będzie bardzo zadowolona jeżeli włączycie do jej "odżywiania" produkty zawierające mocznik, nagietek, ceramidy, kwas mandelowy, aloes(uwaga - może uczulać !), olejek arganowy, czy olejek z kamelii. Jeśli jesteście wybredne to znajdźcie sprzymierzeńca chociaż w słynnej oliwie z oliwek ;) Szukajcie kremów bogatych w naturalne humektanty(substancje nawilżające), ale nie musicie gardzić wszystkimi związkami chemicznymi, bowiem niektóre są dla niej przyjazne. Np. kwas hialuronowy -  nie wyrządza on krzywdy, a poprawia kondycję twarzy.

 Posiadaczki cery tłustej powinny zaopatrzyć się w kremy, toniki, etc. z oczarem wirginijskim, który posiada fenomenalne właściwości redukujące nadmiar wydzielanego sebum, dodatkowo zwęża on pory, łagodzi stany zapalne(coś dla trądzikowców), zmniejsza ilość wągrów i bardzo dobrze ściąga skórę, sprawiając, iż jest ona napięta. Najlepszym olejkiem natomiast do jej oczyszczania i pielęgnacji będzie olej z pestek winogron. Zbawieniem dla Was, drogie Panie będzie również wyciąg z liści manuka i drzewa herbacianego. Obydwa te składniki mają właściwości odkażające, ściągające, a wyciąg z drzewa herbacianego dodatkowo nawilża, działając zarazem jako antyoksydant. 

 Dla cery mieszanej najlepiej zaopatrzyć się w coś pomiędzy. Tutaj znowu polecam zaopatrzyć się w olejek, wyciąg, tonik, krem, z dodatkiem drzewa herbacianego. Rekomenduję(heh) Wam papainę, wyciąg z owsa, czy regularne stosowanie glinki czerwonej. Możecie również spróbować z olejkiem malinowym, czy winogronowym. Dobrym rozwiązaniem będą produkty z dodatkiem aloesu, miodu, czy kamelii 

 
BHP dla twarzy 


Chociaż zwrot "BHP" może Wam się wydawać nad wyraz przesadzony to wcale tak nie jest. Nawet najpiękniejsza książka, z najcudowniejszą okładką będzie prezentować się brzydko, jeśli nikt o nią nie zadba, a tylko poplami ją sokiem z jagód i obsypie stertą kurzu. Higiena twarzy to coś na czym powinien się opierać nasz proces pielęgnacyjny. I nie, jak zapewne wiecie, nie chodzi mi o targanie biednej twarzyczki wodą z mydłem, bo to po prostu bez sensu. Rynek europejski zrobił tak ogromny postęp, że na co dzień w drogerii, czy aptece mamy do dyspozycji produkty, które są przeznaczone specjalnie do mycia twarzy. Pianki, emulsje, żele... Wystarczy się troszkę wysilić i znaleźć coś dla siebie. Moim zdaniem kosmetyk do mycia twarzy powinien być jak najbardziej neutralny, niedrażniący i bezzapachowy. Jego zadaniem powinno być oczyścić twarz z kurzu, resztek makijażu, sebum, etc. Bez dobrej bazy nie mamy na czym "pracować". Przed nałożeniem kremu należy delikatnie i dobrze umyć twarz, a następnie ją stonizować. Mieszanie kremu z sebum oraz zanieczyszczeniami może nam dać niezbyt ciekawy efekt. Tonik natomiast nadaje naszej skórze odpowiednie ph do tego, aby przyjęła dawkę "pożywienia" w postaci serum, emulsji, lotionu, etc. 
Również należy pamiętać o tym, aby oczyszczać cerę dokładniej dwa razy w tygodniu za pomocą peelingu chemicznego, bądź enzymatycznego. 

Się rozpisałam... Ale jak już wcześniej wspomniałam - dbanie o siebie to moja pasja i jest to coś co uwielbiam robić. Możecie wierzyć lub nie, ale na razie to tylko "muśnięcie" tematu. Można tutaj pisać i pisać, aż klawiatura zacznie płonąć :) Wszystko rozpisane bardzo ogólnie, dodatkowo będę wielokrotnie zagłębiać się o wiele bardziej w strukturę cery, budowę oraz porowatość ;) 

Dziękuję z całego serduszka za poświęcenie swojego cennego czasu na przeczytanie moich wypocin, mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam ! 
Miłego dnia Kochani! 


poniedziałek, 11 lipca 2016

W chwili wstępu

Hello moi Kochani!

Jestem Hello i zamierzam tutaj zamieszczać swoje recenzje, opinie oraz porady dotyczące urody :) Prowadzę bloga artystycznego, Hello Atelier, chciałam na nim właśnie rozwijać swoją drugą pasję - dbanie o siebie. Jednak koniec końców stwierdziłam, iż założenie drugiego bloga będzie wyjściem dwa razy rozsądniejszym niżeli ciapanie wszystkiego do jednej beczki :p Postaram się wrzucać posty tak regularnie jak robię to na Atelier. A tutaj - bawmy się dobrze moi Mili, piękno to coś do czego trzeba dotrzeć ^^

Dziękuję za każde wyświetlenie oraz za odwiedziny ! Blogowanie to dla mnie masa frajdy, mam nadzieję, że Wy też tak to postrzegacie. Bądźmy dla siebie mili i wyrozumiali - blogosfera jest mała i nie pomieści wielu negatywnych emocji :p

Do zobaczenia Kochani!