Ale nam się pogoda zrobiła we wrześniu, matko, upały, upały, jeszcze raz upały. Osobiście jestem zimnolubkiem, ale od czasu do czasu takie "wypocenie" zarazków się przyda.
Dzisiaj natomiast chcę Wam opowiedzieć o algach. Nie, nie mam tu na myśli nori do sushi, tylko profesjonalne maseczki algowe na twarz będące bombą witaminową dla cery.
Maski algowe
Są to maseczki typu peel off, które składają się z alginatu(specjalnie wcześniej przygotowanych ścianek algowych zawierających dużo mikroelementów). W zależności od dodatków są one bogate w proteiny, aminokwasy, antyoksydanty, komórki macierzyste i wiele wiele więcej. Ze względu na to ile cudowności zawierają już same w sobie algi, nie ma potrzeby pakować tam na siłę składników, więc zazwyczaj mają krótki skład INCI.
Maski algowe otrzymujemy pod dosyć nietypową postacią... Proszku. Sproszkowane maseczki trzymamy szczelnie zamknięte w pudełeczku, woreczku, etc. Do ich rozrobienia potrzebna będzie woda lub hydrolat. Jeśli ktoś chce może dodać parę kropel ulubionego olejku.
Maska nie powinna znajdować się na naszej twarzy dłużej niż 10 minut, gdyż bardzo szybko zaczyna zasychać. Kiedy poczujemy, że staje się sztywna, wtedy najlepiej zacząć ją ściągać, startując od suchych skórek. Nie ma sensu przedłużać tego zabiegu, gdyż stwardniała maska może jeszcze bardziej podrażnić naszą skórę. WAŻNE - jeżeli nie są to algi specjalnie dostosowane do okolic oczu należy je omijać. Inaczej niepotrzebnie dojdzie do "poszarpania" i tak już delikatnej części twarzy.
W zależności od tego jaką ilość chcemy uzyskać, tyle musimy rozrobić proszku. Poniżej podaję przepis na jedną porcję.
- 2 łyżki proszku maski algowej
- 2 łyżki wody/hydrolatu
- 4 krople ulubionego olejku(opcjonalnie)
Miksturę mieszamy do uzyskania konsystencji budyniu, nie kisielu. Musi być gęste, ale nie płynne - inaczej maseczka wyjdzie za rzadka.
Moje ulubione maseczki algowe pochodzą z Organique, który nigdy mnie nie zawiódł w kwestii jakości produktu. Natomiast niestety, bardzo łatwo jest natknąć się na coś co ma konsystencję proszku, w nazwie "algę", a po rozrobieniu zasycha nam na twarzy niczym kamień. Zawsze przy kupowaniu maseczek algowych musicie patrzeć w jakiej ilości występują tam sztuczne barwniki, fragrances(zapachy nienaturalne), substancje prawdopodobnie uczulające i tp. Nie raz miałam w rękach nie tyle co maseczkę algową, ale proszek do prania...
Jakie maski polecam?
Oczywiście wyżej wymieniony Organique i ich zestaw maseczek klik! Maski z tej firmy są bardzo wydajne, bowiem jedno opakowanie może nam starczyć nawet na trzy razy, w dodatku ceny nie powalają, gdyż zazwyczaj sięgają do 20 zł góra. Moim faworytem jest alga eksfoliująca z papają, którą nakładam za każdym razem, kiedy cera wydaje się być zanieczyszczona, a po 20 minutach widać radykalną różnicę :)
Nacomi posiada szeroką gamę maseczek algowych, do każdego rodzaju cery. Posiadaczki skóry problematycznej na pewno znajdą coś dla siebie. Ulubieńcem w tej kwestii okazała się Borówka(klik!), gdyż moja bladziutka twarz była po niej rozświetlona, wyglądała zdrowiej i tak jakby... Biła od niej aura energii ;)
A jacy są Wasi ulubieńcy? Piszcie śmiało!
A jakie są Wasze doświadczenia z maskami algowymi? Lubicie, czy może odwrotnie?