sobota, 19 listopada 2016

Misja naczynka! Cz.I : czego unikać?

Witajcie Kochani!

Jest mi niezmiernie miło, że odwiedza mnie coraz więcej czytelników. Sprawia mi ogromną radość czytanie Waszych komentarzy, a z niektórych dowiaduję się dużo nowych rzeczy. Naprawdę - Wasze słowo jest czymś w rodzaju aprobaty, że przeczytaliście i może się przydało.

Natomiast dzisiaj chcę Wam trochę objaśnić na czym polegają uroki i wady cery naczynkowej. No dobra, przyznajmy - jej posiadaczki w zamian za przepiękne, rumiane poliki muszą naprawdę delikatnie i z dużą uwagą pielęgnować swoją twarz. "Jeden krok do przodu - dwa kroki w tył" <- tak można zdefiniować większość działań przeprowadzanych na cerze naczynkowej.
Jak zatem dbać o naczynka odpowiednio? Co stosować, czego unikać, jak złuszczać i jakie produkty wybierać? Jeśli chcecie poznać odpowiedzi na te pytania : zapraszam do częściowego postu :)

Naczynka krwionośne są płytko unaczynione, na skórze panuje sieć rozszerzonych naczyń włosowatych, a same naczynka są bardzo wrażliwe na czynniki oddziałujące na nas od wewnątrz, jak i od zewnątrz - tym oto charakteryzują się typowe, słowiańskie, rumiane niczym jabłuszka poliki. 

  Wpływ na to, czy mamy cerę naczynkową może mieć wiele czynników. Jednak najważniejszym z nich jest po prostu uwarunkowanie genetyczne. Jeżeli prawie cała Twoja rodzina to rumiane ciocie, babcie, mamy, kuzynki, to najprawdopodobniej tak jest wpisane gen Twojej rodziny. Gen to gen, nie przeskoczymy i z tym rady za bardzo nie ma. Ale czy to prawda, czy naczynka można rozszerzyć, lub pogorszyć ich stan na własne życzenie? Niestety, da się tak zrobić poprzez nadmiernie działanie promieni UV oraz temperatur ekstremalnych (wniosek : nie smażmy się, bo naczynka nie wyrobią).
Tak, jest bardzo możliwe, jeżeli robimy wszystko, aby nasze delikatne naczynka osłabić. Raczej nie robicie tego świadomie, może nawet chcecie działać na cerę dobrze, ale otrzymujecie praktycznie zupełnie odwrotny efekt?

Zmiany temperatur

Jeżeli nie chcemy, aby nasza krwionośna siateczka wariowała to starajmy się mieć jak najmniej styczności ze zmianami temperatur, a zwłaszcza tymi nagłymi. Naczynka zaczynają wariować, kiedy z gorącej sauny wchodzimy do lodowatego basenu dla morsów. Rumiani w ogóle nie powinny  przebywać w ekstremalnych temperaturach! Takie skoki mogą powodować pękanie, podrażnienie, osłabienie, czy uwrażliwienie naczynek. Sauna, parówki nad garnkiem, masaż lodem, gorące kąpiele - naczynka tego nie lubią.


Peelingi mechaniczne 

To chyba jeden z najczęściej poruszanych tematów. Jeżeli chcemy mieć piękną, zadbaną i zdrową cerę, to polecane są regularne peelingi, ale nie przy płytko unaczynionej cerze. W tym przypadku należy unikać mechanicznego złuszczania, gdyż każde pocieranie, każdy masaż, każda podszarpanie powoduje przyspieszenie krążenia, podrażnienie naczynek, a w rezultacie ich pękanie. Co zatem robić, aby naszej cery nie "zapuścić"? Odpowiedź jest prosta : peelingi enzymatyczne(o tym w następnej części, ale polecam również poprzedni post o oczyszczaniu : klik). Jednak pod żadnym pozorem nie sięgajcie po peelingi kawowe(kofeina pobudza skórę), cukrowe, solne, scruby, granulki, nic z tych rzeczy. Złuszczanie mechaniczne konjacami, czy foreo też nie jest dobre.

Ostre jedzenie 


Wszystko co przyspiesza krążenie do niebezpiecznego poziomu, powinno być dla rumianych wrogiem. Natomiast papryczki chilli, pieprz, ostre przyprawy, czyli coś co wywołuje pieczenie, uczucie gorąca, podkręca termoregulację naszego organizmu to każdy naczynkowiec już chyba wie, że raczej takie klimaty nie dla nich. Przyspieszenie krążenia, podniesiona temperatura organizmu, to wywołuje uwrażliwienie naczynek, a nawet ich popękanie.

Glinki 

Nie powiem, że tego powinno się unikać absolutnie, wiadomo, każda cera jest inna, ale glinki kosmetyczne mają to do tego, że pobudzają mikrokrążenie. Spotkałam się z sytuacją, gdzie kobieta użyła na sobie glinki białej i po zmyciu wyglądała jakby zamiast uroczych policzkowych jabłuszek miała dwa ogromne, krwiście czerwone pomidory. Także z glinkami ostrożnie, drogie naczynka. Niemniej jednak, systematyczne i odpowiednio dobrane stosowanie glinek może również uszczelnić ścianki naczynek. Myślę, że metoda tkwi w tym, aby rumiani trzymali ją krócej na twarzy i rozrabiali z jakimś innym surowcem niż twarda woda - np. mleko, jogurt, hydrolat.


 Masaże twarzy 

Nie, nie i jeszcze raz nie - dla intensywnych masaży twarzy przy cerze naczynkowej. Jest to wręcz bezpośrednie pobudzanie krążenia na twarzy, pobudzanie komórek, które zaraz tworzą sieć uwitą czerwonymi żyłkami. Jeżeli już decydujemy się na masaż, a jesteśmy rumiani, to musimy wybrać do tego odpowiednią osobę, która wykona go bardzo delikatnie i profesjonalnie. Ja osobiście jestem przeciwna nawet pocieraniu cery naczynkowej, a co dopiero naciąganiu jej i ugniatani
u.


Drażniące składniki


Alkohol, sztuczne barwniki, substancje zapachowe - czyli cała agresywna chemia, którą oferują nam najbardziej kolorowe, drogeryjne kremy, mgiełki i tp. Z taką cerą trzeba obchodzić się bardzo, bardzo delikatnie i żadne agresywne detergenty, wysuszacze nam w tym w ogóle nie pomogą. Zazwyczaj tylko robią o wiele więcej kłopotu, niż mamy. W sumie to każda cera powinna unikać wyżej wymienionych składników - powiedzmy sobie szczerze, albo myjemy twarz perfumami, albo dobrym, łagodnym balsamem.

W następnej części, najprawdopodobniej za dwa-trzy dni opublikuję następną część postu o tym, czym pielęgnować cerę naczynkową, jakich składników, ekstraktów, wyciągów, hydrolatów szukać, aby dobrze traktować rumianą skórę, by była Waszą chlubą i atutem, a nie czymś jak problem :)
Do zobaczenia <3 

poniedziałek, 14 listopada 2016

Mydło z Aleppo - po co, jak, gdzie, dlaczego?

 Witam Kochani!

Jestem pod NIEZWYKŁYM wrażeniem, tego jak dobrze przyjął się post o olejowaniu, naprawdę jesteście świetni i dziękuję za te wszystkie miłe komentarze! Serduszko mi się rozgrzało niczym pod ciepłym kocykiem <3
Nie wiem jak u Was, ale nad morzem, w naszych rejonach niedawno spadł śnieg i co najbardziej zdumiewające... Mało kogo to dziwiło :)  Poza tym moja ukochana Mydlarnia u Franciszka wysłała do mnie wiadomość z informacją o mojej wygranej w lokalnej loterii - już niebawem w moje łapki trafi czarne mydło z Ghany.  A skoro o mydłach mowa...

Mydło kojarzy nam się ze zwykłą, szarą kostką wypełnioną mieszanką kwasów potasowych, która nie tyle co wybije nam wszystkie bakterie z rąk, ale i wysuszy nam skórę na pieprz. Egzema, szorstkość, zapach typowego detergentu - można rzec epitety dla typowego mydła.
Ale czy na pewno?
Z mydłem tak samo jak z herbatą, niby każdą można wypić, ale jedna jest bardziej szkodliwa, a druga wręcz lecznicza. No i my dzisiaj właśnie zajmiemy się mydłem, które nie wyrządza nam krzywdy, tylko starannie pielęgnuje naszą cerę i działa antyseptycznie.




Mydło Alep(potocznie : Aleppo) jest to kostka składająca się się z oliwy z oliwek, oleju laurowego(naturalnego antybiotyku) i w małej mierze, z wodorotlenku sodu(powoduje on lepsze spienienie substancji, w takiej ilości nie jest szkodliwy). Receptura tej genialnej substancji nie zmienia się od ponad 2000 lat ! Naturalne kompozycje olejków działają w sposób nawilżający, odkażający, łagodzący i hamujący zmiany zapalne. Ma wiele zastosowań. Może być używany do twarzy, ciała, a nawet do mycia głowy(dzięki zawartości olejku laurowego bardzo możliwe jest zahamowanie łupieżu).


Jak stosować? 
Najlepiej rozmydlić trochę w dłoniach i masować nimi twarz, niczym żelem do mycia twarzy. Można również troszkę pomasować, ale delikatnie twarz samą kostką. Po umyciu buzi należy ją stonizować, ponieważ mydło aleppo usuwa jej bakterie, przez co osłabia barierę ochronną - trzeba więc nadać skórze odpowiednie ph.

Aleppo aleppu nierówne

Na rynku są obecne różne stężenia tego mydła. O co chodzi ze stężeniem? Stężenie to inaczej procentowa ilość olejku laurowego zawartego w mydle. Mamy 10%, 20%, 50%, 80%...
Wydaje nam się, że im więcej tym lepiej, prawda? Niekoniecznie. Każde stężenie odpowiada innym typom cery, innym wymaganiom i innym problemom.

Do 20%
Można stosować do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju cery. Jest najbezpieczniejsze stężenie, które powinno utrzymywać naszą skórę w dobrej kondycji, lekko ją odkażać i normalizować wydzielanie sebum. Odpowiednie dla cery suchej, mieszanej. Takim oto mydełkiem można również "szorować" głowę i ciało. Taka zawartość olejku laurowego nie wysuszy, a dobrze oczyści skórę, łagodząc podrażnienia, a oliwa z oliwek dobrze ją nawilży.

Od 20-50%
Mydełka idealne do skóry mieszanej, tłustej, problematycznej. Wysoka zawartość olejku laurowego załagodzi stany zapalne, znormalizuje nadmierne wydzielanie łoju, a przy tym delikatnie ją nawilży. Nie zalecam stosować go codziennie, najlepiej do zażegnania problemu z nagłymi wypryskami(nie chodzi tu o trądzik). Najlepszym rozwiązaniem to mycie takim mydełkiem twarzy przez tydzień, półtora, aby się "doleczyć" i potem wrócić do standardowych środków myjących. Przy cerze suchej należy ten czas nieco skrócić. Takie stężenie będzie idealne do stanów zapalnych na głowie, nadmiernego łuszczenia, czy bakteryjnych chorób skóry. Nie zapominajmy, że olejek laurowy to naturalny antybiotyk i tak samo jak z innymi lekami, nadmiar może zaszkodzić. W takim przypadku trzeba też znaleźć równowagę pomiędzy usuwaniem zanieczyszczeń, a nawilżeniem, gdyż może lekko wysuszać skórę.

Od 50% wzwyż
Cóż, największe stężenie z jakim się spotkałam, to 70% olejku laurowego. Jest to bardzo duża zawartość, nadająca się do cery tłustej, problematycznej. Ma działanie głównie antyseptyczne, bakteriobójcze. Nie nadaje się absolutnie do cery suchej i mieszanej. W obu przypadkach może strasznie wysuszyć skórę, a cera mieszana przez nadmierną utratę nawilżenia będzie próbowała bronić się samodzielnie wytworzonym łojem. To aleppo jest idealne do stosowania częściowego na twarz, raz na jakiś czas zostawione na porach ze stanem zapalnym jako mini maska będzie je łagodzić, a nawet usuwać po paru użyciach. Nie jest polecane do codziennej pielęgnacji skóry, można stosować jako kurację przy chorobach skórnych.

Dlaczego Twoja cera źle reaguje na aleppo?

- Możliwe, że stężenie jest źle dobrane. Jeżeli jednak próbowałaś wielu opcji, to znak, iż mydło z olejkiem laurowym nie jest dla Ciebie - ono ma łagodzić i pomagać, jeśli nie jest Twoim sprzymierzeńcem, po prostu je odstaw.
- Często czytam, że mydło aleppo zapycha pory. Jest to bardzo prawdopodobne, ponieważ składa się ono niemal w stu procentach z olei, które jak wiemy, mają tendencje do tworzenia zaskórników.
- Zaczerwieniona skóra, bez  uczucia pieczenia, szczypania, tylko rumiane policzki? Możliwe, że na początku Twoja cera musi się przyzwyczaić do działalności olejku laurowego, więc daj jej szansę na zapoznanie się z nowym składnikiem :)

Gdzie je dostać?

Mydła Aleppo można dostać w wielu sklepach internetowych, ale i stacjonarnie(nie, nie trzeba jechać na drugi koniec świata :p). Oferuje je między innymi Mydlarnia u Franciszka, czy Organique :)
Prawdziwe mydła Aleppo, mają charakterystyczny, lekko śmierdziuszkowaty zapaszek i odcisk stempla.

Mam nadzieję, że post się Wam spodobał i odpowiedziałam na niektóre z Waszych pytań. Jak zwykle starałam się krótko, zwięźle i na temat. Do zobaczenia ! 

piątek, 11 listopada 2016

Olej mnie zaatakował - czyli jak poprawnie olejować

Witam Kochani !

Bardzo mi miło, że niektórzy zostawiają komentarze pod moimi postami. Nawet jeden komentarz - zawsze zmotywuje, takie uczucie, że to co piszesz, to w sumie ktoś czyta i możesz pisać dalej. Bo nie oszukujmy się - jaki ma sens pisanie dla siebie skoro ja to już wszystko wiem ? :D

Dzisiaj chciałam poruszyć bardzo ważną kwestię olejowania skóry. Internet aż ocieka informacjami o tym jak przewspaniałe są olejki, jaką bombą witaminową, eliksirem młodości, rewitalizującym płynem są. To wszystko oczywiście prawda. Tylko dlaczego coraz częściej można spotkać osoby "poszkodowane" przez te cudowne olejki? Przesuszona skóra, zapchane pory, stany zapalne, zaczerwienia - wystarczy zrobić trochę gaf i już mamy wachlarz negatywnych efektów.
Jak zatem dzierżyć i korzystać z tego genialnego narzędzia jakim jest olej? Bo nie oszukujmy się, to co otrzymamy ze stosowania oleju może diametralnie naprawić stan naszej cery.
Jak zatem operować olejkami? Zapraszam do czytania.



Realia  


 Oleje z natury są bardzo ciężkie. Nie ma oleju, który nasza skóra wchłonie natychmiastowo, wsiuuuup i nie ma. Pozostawiają one tłustą warstwę, film, nawet po maksymalnym wchłonięciu, więc proszę - nie wierzcie w coś takiego jak suchy olejek, który wchłania się błyskawicznie i czyni naszą skórę miękką i gładką. Jeśli tak jest to zapewne na pierwszym miejscu mamy czystą, chemię, która inwazyjnie zmusza cząsteczki oleju, który jest na szarym końcu długiego jak litania składu, do rozpadu. Prawdziwe oleje są gęste, zazwyczaj mają określony zapach, kolor i smak. Czasami na samym dnie buteleczki tworzy się osad naturalny - taki organiczny bonusik, w żaden sposób nieszkodliwy.



Ten jeden właściwy 

Najważniejsze to wybrać olej odpowiedni do naszej cery. Te produkty nie są uniwersalne. Arganowy nie będzie dobry dla wszystkich skór tego świata, nie musi on być Twoim złotem. Skarbem okazać się może jojoba, albo tamanu - to wszystko zależy od tego jaki typ cery posiadasz, z jakimi problemami się borykasz i jaki efekt chcesz osiągnąć. Z olejkiem tak samo jak z kremem - każdy jest do innego celu. Internet jest głęboki, a im dalej tym więcej odnajdziemy wskazówek i porad jaki wybrać. To jak z doborem tuszu do rzęs - odpowiedni to połowa sukcesu.


No okej, to jak nakładać? 

Olei nigdy nie aplikujemy na suchą skórę. Dochodzi wtedy do przesuszenia, podrażnienia, i zapchania porów(skóra nie wie co się dzieje i nie może oddychać pod duszącą folią olejową). Nieważne czym zwilżycie skórę, ważne by nie była ona sucha jak pieprz, bo wtedy doczekamy się zupełnie odwrotnych efektów. Najlepiej spryskać twarz tonikiem, gdyż ustala on odpowiednie ph dla skóry do wchłaniania zawartości olejku - pomyśl o swojej skórze jak o gąbce, jeśli suchą gąbkę położymy na kremie to nic w nią nie wsiąknie, ale jeśli gąbkę zamoczymy wtedy możemy zaobserwować, że krem przedostał się do jej uszczelek.

Fuj, klei się? 
 
Jednak co jeżeli któraś z nas nie może używać olei ze względu na to, gdyż po prostu nie lubi tłustej warstewki, która wchłania się dłuugo i mozolnie? Wtedy możemy dodawać dwie-trzy krople do ulubionego kremu bez ryzyka wysuszenia i innych nieprzyjemności, albo skorzystać z kwasu hialuronowego. Kwas hialuronowy to podstawowa substancja nawilżająca, która naturalnie występuje w naszym organizmie. Możemy bez problemu dostać go w sklepie z pół produktami. Kwas hialuronowy emulguje z olejkiem tworząc coś na kształt żelu, który o wiele szybciej przenika przez nasze pory. Mieszamy 2-3 krople kwasu z 2 kroplami olejku i nakładamy na stonizowaną skórę. UWAGA kwas hialuronowy nie może być nakładany oddzielnie, gdyż tak samo jak olejek może przesuszyć. Aplikujemy tylko na wilgotną twarz, albo z kremem. 



 Oczywiście są nieliczne oleje, które wchłaniają się niczym krem, np. olej kokosowy. Ale pamiętajmy, że te bogate w aktywne substancje ciecze, wręcz wypełnione po sam brzeg różnymi pro witaminami, kwasami omega, związkami odmładzającymi, tym samym mogą nas z powodu tylu składników uczulać. Bądźmy więc ostrożni dobierając swój olej, bo jeżeli ktoś ma uczulenie na orzechy, to najprawdopodobniej musi się pożegnać z olejkami typu macadamia, czy kokos. Przy doborze oleju możemy się również kierować tym, co nasz organizm traktuje pozytywnie drogą spożywczą - dajmy na to, brak reakcji alergicznych po zjedzeniu sałatki z oliwą z oliwek. Jeśli jednak natomiast mamy problemy żołądkowe, skórne i inne nieprzyjemności, musimy poszukać czegoś innego i zwęzić naszą listę produktów do przyjaznych składników.

To tyle na dzisiaj ode mnie, starałam się nie rozpisywać za bardzo i podać te odpowiedzi w tzw. "pigułce". Mam nadzieję, że komuś to pomoże.
Do zobaczenia Kochani! :D

środa, 2 listopada 2016

Z wizytą u Doktora - Dr. Konopka's



 Witajcie moje kochane!

Wrzesień idzie pełną parą, nie mogę się nadziwić jak ten czas masakrycznie szybko leci. Jeszcze niedawno ludzie chodzili i narzekali jakie to lato jest beznadziejne i zimne. Teraz ludzie chodzą i narzekają jaka ta jesień jest beznadziejna i ciepła. I bądź tu mądry.

Ostatnio kiedy byłam w Poznańskiej Sibrerice akurat przyjeżdżała dostawa nowych produktów. Ekspedientka wypakowywała te bardziej znane Agafie, trochę mniej Eco Laby, jeszcze mniej Organic Shopy, ale przy ostatniej paczce moim oczom ukazała się popularna swego czasu w internecie etykieta z napisem : "Dr. Konopka".

Produktów z udziałem doktora nie było wiele, zaledwie parę sztuk do włosów, trochę do rąk i twarzy. Nie były to żadnym wypadku drogie produkty, absolutnie, niektóre porządne tuby wypełnione po krańcem kremem/szamponem/maską kosztowały nie więcej jak 20 zł. Zaciekawiona burzą jaką owiane było logo "Dr. Konopka" postanowiłam coś sobie zafundować. Nie brałam kremu, ponieważ na tamtą chwilę testowałam już ich troszkę.. ;) Zdecydowałam się więc na maseczkę regenerującą.

Maska do twarzy regenerująca Dr.Konopka





Opis producenta: 


Maska do twarzy regenerująca stworzona na bazie receptury Dr.Konopki dla skóry normalnej i suchej. Zawiera ekstrakt Nr 49 Dr.Konopki, ekstrakt dzikiej róży oraz szałwii.  Nasyca skórę witaminami, minerałami i mikroelementami, odżywia oraz nawilża. W połączeniu z ekstraktem szałwii i dzikiej róży maska pomaga w regeneracji skóry, pozostawiając ją gładką i elastyczną.


 Tubkę z maską dostajemy w ładnie zaprojektowanym kartoniku. Nic szczególnego, szata graficzna przyzwoita, informacje i data ważności na boku, jak wszędzie. Sam produkt znajduje się w metalowej tubce. 
Niby okej, dopóty dopóki nie otworzymy i nie powąchamy zawartości... To było pierwsze co mnie odrzuciło w tym produkcie - zapach! Pachnie trochę jak stary pasztet sojowy z konserwy. Albo coś innego. Ale z konserwy. Niestety, ten zapach utrzymuje się także na twarzy. 
Face Mask ma konsystencję białego kremu, bez żadnych drobinek i sztucznych ulepszaczy. Cóż, skoro twórcom nie zależało na dodaniu syntetycznych zapachów, to na pewno nie będę inwestować w syntetyczne barwniki. 
Maseczkę wklepujemy we wcześniej speelingowaną i stonizowaną skórę, tak jak wszystkie kosmetyki tego typu. Producent poleca trzymać na twarzy 15 minut. Jak kazali tak zrobiłam. Testowałam maseczkę przez dłuższy czas, jestem na połowie wykończenia tubki. Nawilżać i może nawilża, ale nie będę oszukiwać kwas hialuronowy w połączeniu z olejkiem awokado robi to dużo lepiej. Cera nie była jakoś bardziej "zregenerowana", myślałam, że chociaż ukoi moje strupki. Nic. Nie będę tego zwalać na karp krótkiego stosowania, bo jednak już trochę Konopki zużyłam. Nieodłącznym kompanem jest ciągle nieprzyjazny smrodek ;) Doktorek niestety na dłuższą metę zapycha. "Zaleczone" zaskórniki na brodzie i nosie odżywały wręcz po zastosowaniu maseczki. 
Nie jestem w żaden sposób zawiedziona, gdyż do tego produktu odnosiłam się bardzo z dystansem, zależało mi tylko na sprawdzeniu działania kosmetyków tej firmy. Nie nastawiałam się na świetne rezultaty, więc Wam polecam zrobić to samo. 
Może ona nie jest dla mnie? Jednak moim zdaniem nie ma co się tyle męczyć i poświęcać pory(xD) na byle jakie nawilżenie. 
Bardzo możliwe, że maseczka nie podpasowała typowo mojej cerze, bowiem każda z nas ma inny typ skóry, i każda może reagować inaczej. Najlepiej sprawdzić samemu, moją opinią można się jedynie lekko sugerować ;) 
Co przemawia za kupnem? Cena i dostępność. Chyba w każdym sklepie z kosmetykami naturalnymi zobaczymy Konopkę z całym szeregiem swych braci. 

Nazwa :  Maska do twarzy regenerująca Dr.Konopka
Kraj pochodzenia : Estonia 
Cena : ok. 13zł 

*składy estońskich kosmetyków nie zawsze są do końca wiarygodne, dlatego należy zwracać uwage na właściwości fizyczne(zapach, konsystencja, reakcja na skórze), jednak Doktor Konopka posiada liczne certyfikaty, więc nie powinno być problemu