środa, 2 listopada 2016

Z wizytą u Doktora - Dr. Konopka's



 Witajcie moje kochane!

Wrzesień idzie pełną parą, nie mogę się nadziwić jak ten czas masakrycznie szybko leci. Jeszcze niedawno ludzie chodzili i narzekali jakie to lato jest beznadziejne i zimne. Teraz ludzie chodzą i narzekają jaka ta jesień jest beznadziejna i ciepła. I bądź tu mądry.

Ostatnio kiedy byłam w Poznańskiej Sibrerice akurat przyjeżdżała dostawa nowych produktów. Ekspedientka wypakowywała te bardziej znane Agafie, trochę mniej Eco Laby, jeszcze mniej Organic Shopy, ale przy ostatniej paczce moim oczom ukazała się popularna swego czasu w internecie etykieta z napisem : "Dr. Konopka".

Produktów z udziałem doktora nie było wiele, zaledwie parę sztuk do włosów, trochę do rąk i twarzy. Nie były to żadnym wypadku drogie produkty, absolutnie, niektóre porządne tuby wypełnione po krańcem kremem/szamponem/maską kosztowały nie więcej jak 20 zł. Zaciekawiona burzą jaką owiane było logo "Dr. Konopka" postanowiłam coś sobie zafundować. Nie brałam kremu, ponieważ na tamtą chwilę testowałam już ich troszkę.. ;) Zdecydowałam się więc na maseczkę regenerującą.

Maska do twarzy regenerująca Dr.Konopka





Opis producenta: 


Maska do twarzy regenerująca stworzona na bazie receptury Dr.Konopki dla skóry normalnej i suchej. Zawiera ekstrakt Nr 49 Dr.Konopki, ekstrakt dzikiej róży oraz szałwii.  Nasyca skórę witaminami, minerałami i mikroelementami, odżywia oraz nawilża. W połączeniu z ekstraktem szałwii i dzikiej róży maska pomaga w regeneracji skóry, pozostawiając ją gładką i elastyczną.


 Tubkę z maską dostajemy w ładnie zaprojektowanym kartoniku. Nic szczególnego, szata graficzna przyzwoita, informacje i data ważności na boku, jak wszędzie. Sam produkt znajduje się w metalowej tubce. 
Niby okej, dopóty dopóki nie otworzymy i nie powąchamy zawartości... To było pierwsze co mnie odrzuciło w tym produkcie - zapach! Pachnie trochę jak stary pasztet sojowy z konserwy. Albo coś innego. Ale z konserwy. Niestety, ten zapach utrzymuje się także na twarzy. 
Face Mask ma konsystencję białego kremu, bez żadnych drobinek i sztucznych ulepszaczy. Cóż, skoro twórcom nie zależało na dodaniu syntetycznych zapachów, to na pewno nie będę inwestować w syntetyczne barwniki. 
Maseczkę wklepujemy we wcześniej speelingowaną i stonizowaną skórę, tak jak wszystkie kosmetyki tego typu. Producent poleca trzymać na twarzy 15 minut. Jak kazali tak zrobiłam. Testowałam maseczkę przez dłuższy czas, jestem na połowie wykończenia tubki. Nawilżać i może nawilża, ale nie będę oszukiwać kwas hialuronowy w połączeniu z olejkiem awokado robi to dużo lepiej. Cera nie była jakoś bardziej "zregenerowana", myślałam, że chociaż ukoi moje strupki. Nic. Nie będę tego zwalać na karp krótkiego stosowania, bo jednak już trochę Konopki zużyłam. Nieodłącznym kompanem jest ciągle nieprzyjazny smrodek ;) Doktorek niestety na dłuższą metę zapycha. "Zaleczone" zaskórniki na brodzie i nosie odżywały wręcz po zastosowaniu maseczki. 
Nie jestem w żaden sposób zawiedziona, gdyż do tego produktu odnosiłam się bardzo z dystansem, zależało mi tylko na sprawdzeniu działania kosmetyków tej firmy. Nie nastawiałam się na świetne rezultaty, więc Wam polecam zrobić to samo. 
Może ona nie jest dla mnie? Jednak moim zdaniem nie ma co się tyle męczyć i poświęcać pory(xD) na byle jakie nawilżenie. 
Bardzo możliwe, że maseczka nie podpasowała typowo mojej cerze, bowiem każda z nas ma inny typ skóry, i każda może reagować inaczej. Najlepiej sprawdzić samemu, moją opinią można się jedynie lekko sugerować ;) 
Co przemawia za kupnem? Cena i dostępność. Chyba w każdym sklepie z kosmetykami naturalnymi zobaczymy Konopkę z całym szeregiem swych braci. 

Nazwa :  Maska do twarzy regenerująca Dr.Konopka
Kraj pochodzenia : Estonia 
Cena : ok. 13zł 

*składy estońskich kosmetyków nie zawsze są do końca wiarygodne, dlatego należy zwracać uwage na właściwości fizyczne(zapach, konsystencja, reakcja na skórze), jednak Doktor Konopka posiada liczne certyfikaty, więc nie powinno być problemu   

4 komentarze:

  1. Przez lata eksperymentowałam z kosmetykami. Przeszłam od bardzo tanich do tych (jak na moją kieszeń) drogich. Potem los sprawił że wyjechałam na kilka miesięcy do Japonii i przejęłam ich zwyczaje pielęgnacyjne. Bez stosowania żadnych specjalnych kuracji zniknęło przebarwienie z policzka, pory znacznie się zmniejszyły. Podziwiam Cię, że tak eksperymentujesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matulu, zazdroszczę! Naprawdę , podpatrzenie na "żywca" japońskiej pielęgnacji to niesamowita rzecz, sama mam parę "listownych" koleżanek Japonek i no, niestety nie dam rady wysłać im kawałka swoich przebarwień ;) I dziękuję za miłe słowo! <3

      Usuń
  2. hm zainteresował mnie ten produkt:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałam o tych kosmetykach. Muszę się rozejrzeć:)

    OdpowiedzUsuń